Czy można zwlekać z pozwem o zadośćuczynienie?
Utarło się przekonanie, obowiązujące również w sądowym orzecznictwie, że z pozwem o zadośćuczynienie za doznane krzywdy należy wystąpić jak najszybciej po wypadku czy stracie osoby najbliższej.
W przeciwnym razie wzięty pod uwagę zostanie upływ czasu, co spowoduje obniżenie świadczenia – przecież wiele lat po zdarzeniu cierpienie nie jest już tak zauważalne. Czy takie podejście jest słuszne i prawidłowe?
Rozstrzygnięcie w oparciu o stan z dnia zamknięcia rozprawy
Taki pogląd sądów prawdopodobnie wynika z treści art. 316 §1 Kodeksu postępowania cywilnego, gdzie czytamy, że: Po zamknięciu rozprawy sąd wydaje wyrok, biorąc za podstawę stan rzeczy istniejący w chwili zamknięcia rozprawy. Wysokość przyznanego zadośćuczynienia za doznane krzywdy powinna być ustalana – w świetle tego przepisu – według stanu fizycznego i psychicznego poszkodowanego na dzień zakończenia postępowania.
Wydaje się więc, że uwzględnienie upływu czasu od dnia zdarzenia jest formalnie prawidłowe. Jeśli ktoś straci osobę najbliższą, przeżywa przecież żałobę, która po jakimś czasie zazwyczaj się kończy. Chyba, że mamy do czynienia z jakimiś bardzo drastycznymi przypadkami, które w praktyce nie są przecież takie częste. To dość normalne, że emocje opadają i nawet po najgorszej traumie można wrócić do dawnego życia. Również cierpienia doznane przez poszkodowanego w wypadku kiedyś się kończą – na przykład po zakończeniu procesu leczenia.
Wyrok prawie 20 lat po śmierci osoby najbliższej
Takie właśnie podejście zaprezentował w jednym z orzeczeń Sąd Okręgowy w Warszawie. Ustalił, że matka powódki zmarła na skutek wypadku komunikacyjnego w 1998 roku (około 19 lat przed wydaniem wyroku w sprawie). Przyznano, że śmierć rodzica była dla kobiety traumatycznym przeżyciem. Ta, dość długo nie mogła dojść do siebie – nie czytała, nie mogła spać, jeść, nie pracowała, po prostu nie była w stanie normalnie funkcjonować. Decyzje o wniesieniu pozwu podjęła jednak po wielu latach. Wcześniej – jak tłumaczyła – nie wiedziała, że przysługuje jej taka możliwość.
Mimo przyjęcia faktu, że cierpienie było silne i miało istotny wpływ na późniejsze życie powódki, Sąd Okręgowy nie znalazł podstaw do przyznania świadczenia w kwocie wyższej niż 5.000 zł. Uznanie tej kwoty za odpowiednią wynikało właśnie z faktu, że między utratą osoby najbliższej a czasem rozpatrywania sprawy upłynęło niemalże 20 lat.
Sąd Apelacyjny w Warszawie zachęca do czekania z pozwem
Powódka nie zgodziła się z takim rozstrzygnięciem i złożyła apelację do Sądu Apelacyjnego w Warszawie (V ACa 1305/17). Ten, wyrokiem z dnia 10 maja 2018 roku, oddalił środek zaskarżenia. Zwrócił uwagę, że w świetle prawidłowo ustalonego stanu faktycznego kwota uprzednio przyznana pozwoli zrekompensować cierpienia kobiety. Zauważono, że reakcja powódki w żałobie nie była skrajna. Nie zażywała ona leków ani nie korzystała z pomocy psychiatry lub psychologa.
Jednocześnie podkreślono jednak, że Sąd I instancji zbyt dużą wagę przyznał upływowi czasu między zdarzeniem a złożeniem pozwu. Stwierdzono, że podstawowym celem zadośćuczynienia jest rekompensata krzywdy. Tej, która wystąpiła w przeszłości. Upływ czasu może i zmniejsza aktualne cierpienia, ale na pewno nie rekompensuje tych wcześniej przeżytych. Poszkodowanemu przysługuje bowiem roszczenie o rekompensatę za wszystko, czego doświadczył, a nie tylko za traumę istniejącą w dniu zamknięcia rozprawy. Z uzasadnienia wyroku można by wręcz wyczytać zachętę do odkładania w czasie decyzji o złożeniu pozwu – może to bowiem dać sądowi kompleksowy obraz zmian w życiu powoda długo po feralnym zdarzeniu.
Cierpienia po wyroku? Nowy pozew!
Jak się więc okazuje, wystąpienie z powództwem po wielu latach od powstania krzywdy, może być korzystne dla poszkodowanego. Na pewno mu nie zaszkodzi. Może natomiast pomóc, jeśli cierpienia będą naprawdę długotrwałe. Gdy sprawa zostanie założona krótko po zdarzeniu, może się okazać, że już po jej zakończeniu trauma będzie trwać dalej. Wtedy konieczne stanie się wszczęcie nowego postępowania o świadczenie uzupełniające, co związane jest z kosztami i stresem wynikającym z wizyt w sądzie.
Odkładając decyzję o pozwie w czasie, należy jedynie pamiętać o terminie przedawnienia roszczenia. Nie można go przegapić, gdyż skuteczne dochodzenie praw stanie się niemożliwe.