Fundacja rodzinna: budowanie dziedzictwa na przyszłość – zgłęb temat w naszych artykułach!

Przejdź do artykułu

Premier League w obliczu Brexitu

Spis treści
rozwiń spis treści

Kiedy blisko trzy lata temu Brytyjczycy głosowali w referendum za opuszczeniem Unii Europejskiej, perspektywa twardego Brexitu wydawała się czymś bardzo odległym. Dziś coraz częściej mówi się jednak o możliwości wyjścia bez zawarcia stosownego porozumienia. W efekcie każdego dnia jesteśmy zalewani ze wszystkich stron wizjami zmian, które mogą nas czekać. W tym morzu informacji stosunkowo rzadko pojawia się temat tego, jak ewentualny twardy Brexit może wpłynąć na prawdziwy brytyjski towar eksportowy – angielską Premier League.

Premier League zajmuje dopiero drugie miejsce (po hiszpańskiej La Lidze) w rankingu UEFA. Nie ulega jednak wątpliwości, że to właśnie Anglia wiedzie prym, jeśli chodzi o kwestie finansowe. W pierwszej dziesiątce ostatniej edycji, sporządzonego przez magazyn Forbes, rankingu najcenniejszych klubów piłkarskich świata znajdują się wszystkie drużyny tzw. angielskiej big six. Całe to zestawienie otwiera Manchester United. Wycenia się go na 4,12 mld dolarów przy zysku operacyjnym na poziomie 254 mln dolarów. Jeszcze większe wrażenie robi porównanie średniej wartości drużyn pięciu najlepszych lig Europy, liczonej jako suma wartości rynkowej poszczególnych zawodników. Według danych transfermarktu z początku kwietnia 2019 r. w Premier League wynosi ona 383 mln funtów. Wyprzedza tym samym drugą Hiszpanię o 127 mln funtów. Jest przy tym większa od połączonych wyników Ligue 1 i Serie A.

Jedną z głównych przyczyn tak wysokich dochodów angielskich klubów są astronomiczne wręcz przychody z tytułu praw telewizyjnych. W ostatnim przetargu Sky i BT Sport za transmitowanie spotkań ligi angielskiej przez trzy kolejne sezony zapłaciły w sumie prawie 4,5 mld funtów. Jest to i tak znacząco niższa kwota od tej, jaką uiszczono za prawa do emisji w obecnym okresie. Mowa tu jedynie o transmisji na rynku brytyjskim. Sygnał płynący ze stadionów Premier League wybiega jednak daleko poza Wielką Brytanię. Przekłada się to na globalną popularność angielskich zespołów. Wydaje się więc, że cel, który ponad ćwierć wieku temu stawiali przed sobą twórcy Premier League, został osiągnięty. Od początku miał być to bowiem produkt skrojony pod wysokiej klasy telewizyjną rozrywkę.

Sukces medialny

Co jest kluczowym czynnikiem sukcesu medialnego zmagań angielskiej elity? Bez wątpienia istotną rolę miało efektowne opakowanie w postaci profesjonalnych transmisji przygotowywanych przez stację Sky Sports. Same mecze początkowo poprzedzane były pokazami fajerwerków. W przerwie ukazywały się natomiast występy cheerleaderek. Można to odebrać za oczywistą próbę implementacji rozwiązań popularnych w wysoce skomercjalizowanych ligach amerykańskich.

Co ciekawe, to właśnie Sky jako pierwsze wpadło na pomysł, by w trakcie spotkania, w lewym górnym rogu ekranu, wyświetlany był zegar wraz z wynikiem. Mimo to można odnieść wrażenie, że u swego zarania Premier League przypominała cukierek anyżowy zapakowany w papierek po drogiej pralince. Mecze dostarczały wielu emocji. Ich poziom sportowy pozostawiał jednak często wiele do życzenia. Przyczyniła się do tego stosunkowo słabo rozwinięta sfera taktyczna.

Wiele drużyn kultywowało wówczas futbol siłowy. Ważną rolę odgrywało tutaj przygotowanie fizyczne i gra w powietrzu. Odzwierciedleniem tego była powszechnie stosowana tzw. „laga do przodu”. Ceniony brytyjski dziennikarz Michael Cox, w książce „The Mixer” (na polskim rynku dostępnej pod tytułem „Premier League”. Historia taktyki w najlepszej piłkarskiej lidze świata”), twierdzi, że jednym z kluczowych czynników, mających wpływ na rewolucję taktyczną na angielskich boiskach, był napływ piłkarzy i menadżerów z głębi kontynentu.

Rewolucja w angielskim futbolu

15 sierpnia 1992 r., w ramach pierwszej kolejki ery Premier League, na murawę w podstawowych składach swoich zespołów wybiegło raptem 11 obcokrajowców. Jedną z głównych przyczyn takiego stanu rzeczy były obowiązujące wówczas zasady, dopuszczające do gry w lidze jedynie trzech zawodników spoza Wielkiej Brytanii i Irlandii. Limit zagranicznych piłkarzy, mogących przebywać w jednym momencie na boisku, był powszechną praktyką w europejskim futbolu aż do połowy lat 90. XX wieku.

Podkreślano zwłaszcza wpływ klauzul obywatelstwa na utrzymywanie się tradycyjnych związków między klubem i jego państwem. Umożliwiało to kibicom silniejsze utożsamianie się z ulubioną drużyną. Przełomowym wydarzeniem, które w diametralny sposób zmieniło zasady obowiązujące w europejskiej piłce nożnej, było orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z 15 grudnia 1995 r. w sprawie C-415/93 (powszechnie znanej jako sprawa Bosmana). Odpowiadając na pytanie prejudycjalne sądu apelacyjnego w Liège, TSUE stwierdził wówczas, że klauzule obywatelstwa są sprzeczne z postanowieniami art. 48 Traktatu ustanawiającego EWG (obecnie art. 45 TFUE).

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Brak ograniczeń związanych z narodowością desygnowanych do gry piłkarzy spowodował, że angielskie kluby na masową skalę zaczęły ściągać zagranicznych zawodników. Symbolem ówczesnej rewolucji stał się mecz z 26 grudnia 1999 r. pomiędzy Chelsea a Southampton. Włoski menedżer The Blues Gianluca Vialli posłał na boisko jedenastkę złożoną wyłącznie z obcokrajowców. Dziś, według transfermarktu, gracze spoza Wielkiej Brytanii i Irlandii stanowią 59% wszystkich grających na angielskich boiskach. Blisko 2/3 z nich stanowią zawodnicy z państw członkowskich Unii Europejskiej. To czyni grupę tę niemalże równą grupie zawodników lokalnych.

Przyszłość Premier League

W tym miejscu dochodzimy do sedna rozważanego problemu. Jaka przyszłość czeka Premier League, jeśli Wielka Brytania opuści Unię bez podpisania stosownych porozumień? Zarówno z troski o poziom sportowy, jak i z uwagi na ryzyko zmniejszenia się zagranicznego zainteresowania ligą, w sytuacji, gdy straciłaby ona swój wielonarodowy charakter, wydaje się niemożliwym powrócenie do regulacji sprzed sprawy Bosmana, które ponownie wprowadziłyby limit trzech obcokrajowców.

W związku z tym najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem wydaje się implementacja wobec piłkarzy z Unii rozwiązań, które obowiązują obecnie wobec zawodników spoza Wspólnoty. Mogliby oni więc otrzymać pozwolenie na grę na dwa sposoby. Po pierwsze, stałoby się to w sposób automatyczny, za rozegranie dla swojej reprezentacji narodowej określonego procentu ze wszystkich spotkań możliwych do rozegrania przez nią w ciągu dwóch ostatnich sezonów (w przypadku zawodników U-21 okres ten trwa jeden sezon). Procent ten uzależniony jest od miejsca danej reprezentacji w rankingu FIFA. Przedstawia się on następująco:

Pozycja reprezentacji w rankingu FIFAMinimalny procent koniecznych do rozegrania spotkań
1-1030%
11-2045%
21-3060%
31-5075%

Źródło: opracowanie własne na bazie danych z www.thefa.com

W sytuacji, gdy zawodnik nie wywiąże się z powyższych wymagań, jego sprawa może zostać wniesiona przed FA Exceptions Panel. Musi on wtedy sprostać kryteriom podzielonym na dwie grupy: obiektywne i subiektywne. Kryteria obiektywne podzielone są na grupy A i B. Aby je spełnić, należy uzyskać min. 4 punkty z puli A lub 5 z puli A i B łącznie.

Premier League, Premier League w obliczu Brexitu

Źródło: www.thefa.com [dostęp: 19.04.2019]

Następnie FA Exceptions Panel przeprowadza subiektywny przegląd informacji przedstawionych przez klub w celu ustalenia, czy dany zawodnik prezentuje odpowiednio wysoki poziom, by zezwolić mu na grę w Premier League.

Jakie konsekwencje?

Wprowadzenie powyższych rozwiązań wobec zawodników z państw członkowskich Unii Europejskiej nie powinno zagrozić więc piłkarzom, którzy posiadają już wyrobioną markę i regularnie grają dla swoich kadr narodowych. Ściągające ich kluby będą bowiem w stanie wyłożyć wysokie kwoty zarówno na opłatę transferową, jak i na pensje. Warto zwrócić jednak uwagę na fakt, że otrzymanie powołania do jednej z czołowych europejskich reprezentacji jest często zadaniem o wiele trudniejszym niż regularna gra dla zdecydowanie niżej sklasyfikowanego średniaka. Powoduje to, że realizacja warunku otrzymania automatycznego pozwolenia dla wielu zawodników z państw takich jak: Francja, Hiszpania czy Niemcy może okazać się bardzo skomplikowana.

Jeśli chodzi o wysoko punktowane warunki obiektywne, odnoszące się do kwestii finansowych, to mogą one spowodować ograniczenie w kwestii sprowadzania przez czołowe kluby zagranicznych zawodników, którzy mieliby pełnić w swoich drużynach funkcje rezerwowych. Być może będzie to impuls do częstszego stawiania na rodzimych graczy wywodzących się z klubowych akademii. Z drugiej strony bez wątpienia trudniej będzie kontraktować obcokrajowców drużynom posiadającym skromniejsze budżety. Dodatkowo mogą ucierpieć one na tym, że czołowe ekipy prawdopodobnie mniej chętnie będą pozbywały się swoich wychowanków. Przy ograniczeniu napływu zawodników z głębi kontynentu to oni powinni odgrywać w swoich zespołach ważniejsze role. Doprowadziłoby to do sytuacji, w której gorzej sytuowane drużyny miałyby mniejsze szanse na ściąganie młodych, perspektywicznych juniorów, których mogliby w przyszłości ogrywać i z zyskiem sprzedawać.

Kto straci na Brexicie?

Można więc dojść do konkluzji, że na ewentualnym twardym Brexicie najwięcej stracą najbiedniejsi. W konsekwencji doprowadzi to do jeszcze większego powiększenia różnicy dzielącej big six z resztą ligi. By zrozumieć skalę opisywanego zjawiska, warto przytoczyć dane zebrane i opracowane przez związaną z Uniwersytetem Harvarda Laurie Shaw.

Na prowadzonym przez siebie blogu (www.eightyfivepoints.blogspot.com) przeanalizowała ona transfery piłkarzy z Unii Europejskiej lub Europejskiego Obszaru Gospodarczego (nie licząc Brytyjczyków i Irlandczyków), którzy przeszli do Premier League w latach 1992-2016. Według jej wyliczeń na 968 zawodników, którzy zdecydowali się na taki kierunek, jedynie 402 (42%) spełniłoby wymagania stawiane przez FA. W tym gronie nie znaleźliby się m.in. Cesc Fábregas (transfer do Arsenalu), N’Golo Kanté czy reprezentujący Algierię, ale posiadający też francuskie obywatelstwo, Riyad Mahrez.

Przedstawiony powyżej scenariusz ma charakter mocno hipotetyczny. Wydaje się, że jest to rozwiązanie najbardziej prawdopodobne. Mimo wszystko nie wiemy jednak do końca, jakie byłyby dokładne konsekwencje ewentualnego twardego Brexitu, jeśli chodzi o wewnętrzne regulacje FA. Brak stosownych porozumień bez wątpienia doprowadziłby natomiast do wyjścia angielskich klubów z zakresu zastosowania art. 19 ust. 2 FIFA RSTP. Ustęp ten określa trzy wyjątki od ogólnego zakazu międzynarodowych transferów zawodników, którzy nie ukończyli jeszcze 18 lat.

Są to sytuacje, gdy rodzice piłkarza przeprowadzą się wraz z nim do kraju, w którym zlokalizowany byłby jego nowy klub. Przy zastrzeżeniu, że przeprowadzka ta nie jest spowodowana względami piłkarskimi, gdy młody zawodnik mieszka w odległości nie większej niż 100 km od siedziby nowego zagranicznego klubu (w tym wypadku musi on dalej mieszkać w dotychczasowym domu, a obie strony muszą wyrazić wyraźną zgodę) oraz interesujący nas przypadek, gdy piłkarz jest w wieku 16-18 lat, a do transferu dochodzi w obrębie Europejskiego Obszaru Gospodarczego.

Status wychowanka

Wyłączenie to wyeliminowałoby angielskie kluby z walki o zakontraktowanie wielu zdolnych, młodych zawodników. Piłkarzy, którzy nie ukończyli jeszcze 18 lat, a o których usługi mogłyby starać się już kluby chociażby z Włoch czy Hiszpanii. Problem jest tu o tyle istotny, że brak możliwości zakontraktowania zawodnika, przed uzyskaniem przez niego pełnoletniości, uniemożliwia uzyskanie przez niego statusu wychowanka.

Według obecnych zasad drużyna Premier League może zgłosić do rozgrywek maksymalnie 17 zawodników, którzy nie są Anglikami lub Walijczykami i nie spędzili jako juniorzy określonego czasu w angielskich lub walijskich akademiach, stając się dzięki temu tzw. homegrown players. By zostać uznanym za wychowanka, należy spędzić w nich przynajmniej 3 lata przed ukończeniem 21. roku życia. Obecnie status ten posiada zatem również wielu zagranicznych zawodników. Wśród nich są: wspominany już wcześniej Fábregas, Nigeryjczyk Victor Moses, Francuz Paul Pogba czy Belg Romelu Lukaku. Sytuacja, w której angielskie kluby mogłyby ściągać jedynie graczy pełnoletnich, eliminowałaby takie ryzyko. Z takiego obrotu spraw bez wątpienia ucieszyłby się były przewodniczący The Football Association, Greg Dyke. W  2015 r., w wyniku serii rozczarowujących wyników reprezentacji Anglii na kolejnych mistrzowskich imprezach, postulował zaostrzenie wymagań dotyczących homegrown players.

Szukasz pracy w branży prawniczej?
Sprawdź na Law.Career