Emoji to symbole, których praktycznie każdy z nas używa podczas internetowych konwersacji. Ułatwiają nam wyrażanie emocji, opisywanie rzeczy czy miejsc. Mogą one jednak nieść ze sobą również negatywne określenia. Zdarza się, że przekazują one coś, co adresatowi wiadomości może wydać się obraźliwe, przerażające lub uwłaczające jego godności. Czy tego typu symbole mogą stanowić źródło dowodowe w sprawach sądowych?
Z tym problemem zaczynają borykać się sądy w Stanach Zjednoczonych. Sędziowie mają czasem nie lada problem przy orzekaniu. W ostatnim czasie na łamach portalu law.com pojawił się wywiad z Ericem Goldmanem - profesorem prawa na Uniwersytecie Santa Clara. Poruszył on temat trudności w interpretacji emoji jako źródła dowodowego w sprawie.
By w pełni zrozumieć poruszany problem, należy poznać historię emoji. Słowo to wywodzi się z języka japońskiego i oznacza po prostu „piktogram” lub „symbol rysunkowy". W 2011 roku tego typu symbole zyskały sporą popularność poprzez udostępnienie ich w systemach IOS na telefonach iPhone. W późniejszym czasie znalazły się one w systemach Android. Microsoft również wprowadził możliwość używania piktogramów w swoich systemach. Wszystkie systemy korzystały z różnych wersji emoji i dlatego często przedstawiane symbole różniły się od siebie. To samo dotyczyło wszelkich udostępnianych do użytku publicznego aplikacji. Bazy piktogramów były także sukcesywnie poszerzane, zmieniane lub aktualizowane. Tak właśnie narodził się problem dotyczący konfliktu między intencją a symbolem, który wyświetlił się odbiorcy.
Zdaniem profesora Goldmana emoji pojawiają się praktycznie w każdym obszarze praktyki prawnej. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Każdy rodzaj komunikacji online jest wyposażony w funkcję dodawania symboli do prowadzonych konwersacji. Osoby wchodzące w interakcję elektroniczną muszą liczyć się z tym, że ich wiadomości będą traktowane jako zwyczajna rozmowa. Przykładowy screenshot może więc stanowić źródło dowodowe.
W sytuacji, kiedy internetowa rozmowa staje się jednym z kluczowych dowodów istotne jest prawidłowe zrozumienie intencji nadawcy i reakcji odbiorcy. Emoji mogą stanowić wtedy podstawę do skazania (bezpośrednie wizualne wskazanie złej intencji) lub uniewinnienia (symbol wykaże żartobliwy charakter lub zwykłą ironię). W praktyce nie jest to jednak łatwe do interpretacji. Profesor Goldman wskazuje, że najczęstszym problemem sądowym związanym z emoji są przypadki związane z tzw. seksualnym drapieżnictwem.
Zwykle zaczyna się niewinnie. Zalotne wpisy mogą jednak nabrać obraźliwego tonu. Dochodzi wtedy do przekroczenia pewnej granicy. Dzieje się tak, kiedy jedna z osób konwersujących staje się zbyt bezpośrednia i nachalna względem drugiej. Takie zachowanie przybiera zazwyczaj formę stalkingu lub molestowania seksualnego.
Coraz częściej symbole stają się źródłem dowodowym w sądowych sprawach. Wzrasta też problem z nimi związany. Oprócz intencji należy również zbadać różne urządzenia i aplikacje pod kątem wyglądu konkretnego piktogramu. Często występuje problem z poprawnym wyświetleniem emoji. Dzieje się tak, ponieważ każdy system i aplikacja tworzy swój własny styl. Kolejnym problemem jest nieprecyzyjna charakterystyka. Przykładowo: sędzia nie może zakwalifikować obrazka jako uśmiechniętego, ponieważ tych uśmiechniętych występuje cała masa. Uśmiech może być miły, szczery, jak również przepełniony złośliwością i ironią.
Wiele platform dąży do zharmonizowania swoich wyobrażeń emoji w celu ich jednoznacznej interpretacji. W badaniu empirycznym, na które wskazuje portal law.com min. 25% respondentów nie miało pojęcia, że symbol, który wysłali może wyglądać inaczej na urządzeniu odbiorcy. Te niewielkie różnice w odebranym obrazku mogą stanowić pole manewru dla prawników, którzy będą reprezentować swoich klientów przed sądami.
Zdaniem profesora Goldmana emoji, tak samo jak rzeczywisty język, może podlegać różnym interpretacjom. Symbole mają jednak też swoje unikalne cechy, które również należy brać pod uwagę podczas wykładni ich znaczenia. Zdaniem profesora istnieje kilka zasadniczych różnic. Emoji jest jednak małym obrazem, który może być podobny do wielu innych (większe ryzyko błędnej interpretacji)
Ponadto każdy region rozwija swoje specyficzne dialekty, a emoji wyglądają specyficznie na różnych platformach. Z tego względu to, co jest czymś zwyczajnym na jednej z nich, może stanowić mało powszechne zachowanie na innej. Tutaj dobrym przykładem jest chociażby bakłażan, brzoskwinia lub kolba kukurydzy, które w systemie Apple nawiązują do ludzkich organów rozrodczych. Na innych platformach nie było takich skojarzeń. Kolejnym przykładem jest używanie uśmiechniętej twarzy z radosnymi oczami, która w systemie Google oznaczała błogość i radość, kiedy ta sama minka w urządzeniach Apple'a oznaczała gotowość do walki.
Goldman w wywiadzie skierował również kilka rad do sędziów, którzy konfrontują się z emoji. Przede wszystkim powinni się oni upewnić, że prawnicy przedstawiają im dokładne obrazy, które widzieli ich klienci. Jest to ważne, ponieważ sama różnica w wyglądzie symbolu mogła zaognić konflikt, który w innym przypadku nie powstałby. W celu poprawnej weryfikacji emoji należy pokazać konkretny obraz. Z tego też względu symbole te powinny być wyświetlane na danym urządzeniu, a nie drukowane. Na papierze piktogram może nie oddawać rzeczywistego charakteru znaku.
https://kruczek.pl/absurdalne-prawo-usa/