Fundacja rodzinna: budowanie dziedzictwa na przyszłość – zgłęb temat w naszych artykułach!

Przejdź do artykułu

Miejskie legendy – Lucjan Staniak

Spis treści
rozwiń spis treści

„Nie ma szczęścia bez łez, ani życia bez śmierci. Strzeżcie się, ponieważ dam wam powód do łez”. Taki tekst można było wyczytać w liście napisanym czerwonym atramentem. Słowa stworzone przez cienkie linie i nimi splecione przypominały pajęczą sieć. Tak narodziła się legenda polskiego Kuby Rozpruwacza. Czerwony Pająk miał jednak swój własny styl i Polska z lat 70tych miała go poznać na własnej skórze, a dokładniej – na skórach młodych i pięknych kobiet.

W sieci Pająka

Lata 70-te w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Cała Warszawa powoli szykuje się do kolejnej, 20-tej już rocznicy manifestu PKWN. 22 lipca 1964r. rozpoczęło się świętowanie, które zdaniem wielu wypadło dosyć okazale. Dzień później, w innym mieście, w pewnym parku znaleziono zwłoki 17-letniej dziewczyny. Z ich oględzin wynikało, że ofiara została zgwałcona. To jednak nie było najgorsze co przytrafiło się młodej kobiecie. Morderca w bestialski sposób wypatroszył ją, jak zwykłe zwierzę.

„Wybrałem soczysty kwiatuszek w Olsztynie, i zrobię to ponownie gdzie indziej, ponieważ nie ma święta bez pogrzebu” – tak głosił tekst charakterystycznego listu, który 24 lipca trafił do warszawskiej redakcji „Kulis”. Od tamtej pory, przez 3 lata na terenie Polski rozpoczął swoją „działalność” morderca-gwałciciel. Milicja zajęta wrogami systemu nie potrafiła przez bardzo długi czas rozszyfrować stylu działania Czerwonego Pająka.

Morderstwo w pociągu

W Wigilię, 24 grudnia 1966 roku znaleziono kolejne ciało 17-latki, Janiny Kozielskiej. Jedne źródła wskazują, że ofiara leżała obok torów kolejowych, z innych informacji dowiedzieć się można, że ciało odkryto w jednym z przedziałów pociągu. Jedno we wszystkim miało się zgadzać – 3 lata wcześniej w podobny sposób została zamordowana jej siostra bliźniaczka.

W tym momencie nastąpił punkt zwrotny w poszukiwaniu Czerwonego Pająka. Pewne wątki, tak samo jak nić pajęcza zaczęły łączyć wszystko w jedną całość. Okazało się, że zamordowane młode kobiety  należały do Krakowskiego Klubu Miłośników Sztuki. Stało się to bardzo ważne, ponieważ specjaliści mieli stwierdzić, że listy napisane czerwonym atramentem zostały stworzone ręką malarza.

Zabójczy artysta

Wszyscy członkowie krakowskiego KMS zostali przesłuchani. Ślad poprowadził w stronę 26-letniego tłumacza, który pracował w jednym z wydawnictw państwowych. Nazywał się Lucjan Staniak i lubił malować, szczególnie kobiety… i w szczególny sposób.

Praktycznie każdy obraz mężczyzny namalowany został krwiście czerwoną farbą. Na jednym z nich, na głównym planie znajdowała się wypatroszona kobieta, której z rozpłatanego brzucha wychodzi na zewnątrz pęk kwiatów.

Czerwony Pająk został aresztowany 1 lutego 1967 roku. Tak jak w przypadku wielu seryjnych zabójców, tak i ten bez skrępowania zaczął opowiadać o swoich dokonaniach. Podczas procesu mężczyzna przyznał się do 20 morderstw, jednak udowodnionych zostało jedynie 6. Został skazany na karę śmierci i… jej uniknął. W tym momencie opowieść o tym zwyrodnialcu rozchodzi się w dwie, całkowicie inne strony. W jednej z nich „ląduje w psychiatryku” i w sumie może znajdować się tam aż do teraz. W drugiej dowiadujemy się, że w ogóle nie istniał.

Miejska legenda

Zdaniem Marcina Koszałki, który w swoim czasie stworzył film dokumentalny pt. „Zabójcy z lubieżności”, Czerwony Pająk to zwykła legenda. Inni nie są już tak pewni, a dyskusja na temat mordercy stworzyła dwa odrębne stanowiska. Faktem jest że w opowiadaniu o Staniaku jest wiele niespójności. Ich przykładem jest m. in. list wysłany do „Przeglądu Politycznego”. Jest to mało prawdopodobne, ponieważ jego pierwsze wydanie ukazało się w 1983 roku. Aleja Wyzwolenia, przy której mieszkać miał opisywany zabójca nigdy nie istniała w Katowicach (skąd pochodził Pająk). Krakowski Klub Miłośników Sztuki również prawdopodobnie był fikcją.

Postać Czerwonego Pająka miała żyć w okresie PRL, co nie pozwala na jasne sprecyzowanie, po której stronie leży prawda. Z jednej strony możliwe niespójności podkreślają, że mamy do czynienia z miejską legendą. Z drugiej zaś jest to część historii, w której czas i miejsce pozwalały na dowolne manipulowanie informacja i opinią publiczną. Należy wziąć pod uwagę, że niewygodnym dla Państwa był fakt, że ktoś kpi sobie z prawa i umyka milicji przez 3 lata, mordując przy tym 20 kobiet.

Szukasz pracy w branży prawniczej?
Sprawdź na Law.Career