Wytyk, czyli gdy SN grozi palcem
Zmiany w regulacjach dotyczących funkcjonowania i uprawnień Sądu Najwyższego wymuszają na prawnikach wnikliwą analizę nowych norm. O ile głośnym echem odbiła się skarga nadzwyczajna, o tyle w zaciszu kłótni pozostała instytucja tzw. wytyku.
Wytyk, a konkretniej – wytykanie błędów
Wcześniej wytyk był uregulowany prawnie przez art. 65 ustawy o Sądzie Najwyższym. Obecnie jest to art. 97. Analogiczna instytucja – przeznaczona dla sądów apelacyjnych i sądów okręgowych jako sądów odwoławczych – zawiera art. 40 ustawy o ustroju sądów powszechnych. Ustawodawca konstruuje w ten sposób spójny oraz instancyjny aparat kontroli sądów przez samych siebie – podczas rozpoznawania spraw.
Wytknąć można jedynie oczywistą obrazę przepisów. Odnosi się to do błędów, które bezsprzecznie nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Są jasne czy wręcz rażące. Potwierdza to postanowienie SN z dn. 06.05.2010 (WZ 21/10): Uchybienie (…) musi być oczywiste i to obiektywnie, nie zaś jedynie w odczuciu sądu odwoławczego. Na pewno zaś za oczywiste nie może być uznane takie uchybienie, które powodowało bądź powoduje kontrowersje w doktrynie czy rozbieżności w orzecznictwie. Błędy innego rodzaju – pomniejsze zauważone w toku rozpatrywania apelacji czy zażaleń na gruncie konkretnych spraw będą korygowane w ramach orzeczeń kasatoryjnych czy reformatoryjnych.
Wysoki Sądzie, należy się wytyk!
Możliwość wytknięcia sądowi oczywistej obrazy przepisów prawa stanowi prerogatywę sądu rozpatrującego sprawę. Oznacza to, że może on skorzystać ze swego uprawnienia bez zgody jakiegokolwiek innego organu. Nie wyklucza się jednak możliwości złożenia wyjaśnień przez sąd, któremu zaadresowano wytyk. Nie należy więc traktować wytyku jako kolejnego z rzędu instrumentu służącego do dyscyplinowania „niższych” sądów. W związku z tym – jak to podkreślił SN w wyroku z dn. 03.10.2013 (II KK 118/13) – nie jest zatem posunięciem fortunnym, aby to strony (przedstawiciele procesowi stron) dyktowały czy choćby tylko sugerowały Sądowi Najwyższemu konieczność skorzystania z jego ustrojowych uprawnień. Nie znajduje tu zatem zastosowania art. 9 § 2 KPK, zezwalający stronom i innym osobom zainteresowanym składanie wniosków o przeprowadzenie czynności, które mogą być – zgodnie z ustawą – inicjowane wyłącznie z urzędu.
Czy tylko pogrożenie palcem?
Zmiany w ustawach o Sądzie Najwyższym uposażyły SN w uprawnienie do zwrócenia się do sądu dyscyplinarnego z wnioskiem o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego w sytuacji, gdy zaistniał wytyk. Zgodnie z art. 27 ust. 3 pkt 2 in fine obowiązującej ustawy o Sądzie Najwyższym, sprawy takie trafiałyby do Wydziału Pierwszego Izby Dyscyplinarnej SN, gdzie ranga uchybienia zostałaby przełożona na jedną z kar dyscyplinarnych.
Wytyk – uzasadniony, ale siejący postrach
Analiza zaprezentowanych przepisów rysuje dość przerażający scenariusz, w którym sędziowie SN decydowaliby o udzieleniu wytyku, złożeniu wniosku o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego oraz nadzorowaliby jego przebieg. Niewątpliwie, instytucja wytyku znajduje swoje uzasadnienie w aksjologicznych podstawach wymiaru sprawiedliwości jako potężny oręż samokontroli. Biorąc jednak pod uwagę nieostrość oczywistego uchybienia przepisom prawa – drobny artykuł z ustawy o SN może stać się bronią nuklearną i postrachem wśród sędziów.