Zadośćuczynienie za błąd urzędnika
Wysokie świadczenia z tytułu poniesionej szkody niemajątkowej przyznawane są najczęściej w przypadku błędów medycznych czy uszkodzeń ciała na skutek wypadków drogowych. Czasami znaczące zadośćuczynienia zasądza się jako rekompensatę za naruszenie dóbr osobistych innego rodzaju – godności czy czci człowieka. Jednak rzadko kiedy pozwanym w takiej sprawie jest Skarb Państwa. Tak właśnie było w przypadku przedsiębiorcy, który stał się poszkodowanym na skutek zaniedbań urzędnika.
Konkretnie chodzi tutaj o omyłkę pracownika Sądu Rejonowego w Częstochowie, który poinformował Krajowy Rejestr Karny o wydaniu wobec biznesmena wyroku skazującego za przestępstwo. Problem w tym, że orzeczenie nie było prawomocne, co umknęło urzędnikowi. W takiej sytuacji osoba stająca przed sądem karnym ma wciąż status oskarżonego. Nie może być zatem uznana – wobec obowiązywania zasady domniemania niewinności – za skazaną.
Utrata funkcji prezesa zarządu przez błąd urzędnika
Błąd ten był brzemienny w skutkach. Wobec tego, że wyrok dotyczył działania na szkodę spółki, urzędnicy Krajowego Rejestru Karnego zmuszeni byli poinformować o wpisie przedstawicieli Krajowego Rejestru Sądowego. Osoba skazana za przestępstwo związane z obrotem gospodarczym nie może bowiem pozostawać na stanowisku członka zarządu, rady nadzorczej, komisji rewizyjnej spółki oraz pełnić funkcji jej likwidatora i prokurenta (wynika to z art. 18 kodeksu spółek handlowych).
Na skutek zawiadomienia mężczyzna został wykreślony ze stanowiska prezesa zarządu jednej ze spółek. Stan ten utrzymał się, mimo że sąd karny w II instancji uniewinnił go od zarzucanego czynu. Sprawa wyszła na jaw, kiedy przedsiębiorca próbował zarejestrować pojazd, działając w imieniu spółki. Urzędnicy odmówili dokonania tej czynności, gdyż zgodnie z wydrukiem z KRS mężczyzna nie był uprawniony do reprezentowania wskazanego podmiotu gospodarczego.
Poszkodowany szybko wyjaśnił sprawę i został ponownie wpisany jako prezes zarządu. Otrzymał również listowne przeprosiny od Prezesa Sądu Rejonowego w Częstochowie. To jednak nie wystarczyło. Mężczyzna złożył przeciwko Skarbowi Państwa pozew o zadośćuczynienie za naruszenie jego dóbr osobistych. Zażądał niebagatelnej sumy 500 000 zł.
Skarb Państwa odpowiada za naruszenie dóbr osobistych obywatela
Odpowiedzialność Skarbu Państwa za błędy jego urzędników wynika tutaj z art. 417 §1 kodeksu cywilnego, gdzie czytamy, że:
Za szkodę wyrządzoną przez niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej ponosi odpowiedzialność Skarb Państwa lub jednostka samorządu terytorialnego lub inna osoba prawna wykonująca tę władzę z mocy prawa.
W pozwie również powołano się na przepisy dotyczące ochrony dóbr osobistych (art. 23 i art. 24 kodeksu cywilnego) oraz zadośćuczynienia za ich naruszenie (art. 448). Ostatni z powołanych przepisów stanowi, że:
W razie naruszenia dobra osobistego sąd może przyznać temu, czyje dobro osobiste zostało naruszone, odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę lub na jego żądanie zasądzić odpowiednią sumę pieniężną na wskazany przez niego cel społeczny, niezależnie od innych środków potrzebnych do usunięcia skutków naruszenia.
Sądy wszystkich instancji nie miały wątpliwości, że do naruszenia rzeczywiście doszło. Ucierpiały godność osobista oraz dobre imię powoda. Co prawda faktyczne skutki błędu urzędnika sprowadziły się jedynie do problemów przy rejestracji auta, jednakże należało zwrócić uwagę, że mężczyzna przez kilka miesięcy rzeczywiście widniał w rejestrach jako skazany. Mogło to odstraszyć potencjalnych kontrahentów prowadzonych przez niego spółek. Kto wie, czy rzeczywiście tak się nie stało.
Spór co do wysokości zadośćuczynienia
Kością niezgody w niniejszej sprawie była natomiast wysokość należnego zadośćuczynienia. Zdaniem Sądu Okręgowego oraz Apelacyjnego odpowiednia suma to 10 tysięcy złotych. Wzięto pod uwagę czas trwania naruszenia (błędna informacja widniała w KRK jedynie przez około 2 miesiące) czy stopień zamożności powoda (mężczyzna w tym czasie zarobił przeszło milion złotych). Stwierdzono, że wyższa kwota stanowiłaby bezpodstawne wzbogacenie i zbyt dużą represję dla Skarbu Państwa.
Z takim poglądem nie zgodził się poszkodowany i we współpracy ze swoim prawnikiem złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Zażądał dodatkowych 90 000 zł i odsetek od całej sumy. W odwołaniu wskazano, że przyznanie tak niskiej kwoty tylko potwierdza bezkarność urzędników wobec obywateli. Przywołano również poglądy orzecznictwa, zgodnie z którymi zadośćuczynienie powinno być odczuwalne dla obydwu stron. Tymczasem, biorąc pod uwagę poniesione przez powoda koszty postępowania, w rezultacie stracił on na całej sprawie.
Za błędy urzędników trzeba słono zapłacić
Sąd Najwyższy zgodził się z tą argumentacją i zwiększył świadczenie do kwoty wskazanej przez poszkodowanego. Zwrócono uwagę przede wszystkim na represyjną i prewencyjną rolę zadośćuczynienia. Obowiązek zapłaty 10 000 zł byłby najprawdopodobniej praktycznie niezauważalny dla Skarbu Państwa. Wypłata dziesięciokrotnie wyższej sumy powoduje powstanie zdecydowanie większej dziury w budżecie, co może przełożyć się na usprawnienie procedur w celu uniknięcia podobnych błędów w przyszłości.
Zauważono ponadto, że urzędnik nie tylko popełnił błąd, ale również nie podjął wystarczających działań w celu zniwelowania jego skutków. Po wykryciu pomyłki nie poinformował on bowiem od razu swoich przełożonych. Gdyby tak się stało, nieprawidłowo wpisana informacja być może nie trafiłaby w ogóle do Krajowego Rejestru Sądowego. W związku z tym stopień winy pracownika sądowego jest wysoki, co musi przekładać się na kwotę przyznanego zadośćuczynienia.
Sprawa ta pokazuje, że obywatel nie zawsze musi być bezsilny w starciu z machiną urzędniczą. W przypadku błędów czy niedopatrzeń ma bowiem szanse na uzyskanie rekompensaty. Z drugiej strony urzędnicy nie powinni czuć się bezkarnie. W każdej chwili ich omyłka może wyjść na jaw, co może skończyć się pociągnięciem do odpowiedzialności służbowej.